Szwajcaria Szwajcarią, ale na szlakach Basia śpiewająco przypominała kto jest górą: „Marsz marsz do Polski za twoim przewodem skończył się z zawodem…”
W trakcie naszej podróży zwiedziliśmy okolice Interlaken, Zermatt, Bernina Pass i Pisogne nad Lago d’Iseo.
Samo Interlaken i okolice to rejon mocno turystyczny, ściąga europejskie i azjatyckie twarze, które tak jak i my hurtowo zwiedzają atrakcje rozpisane w przewodnikach. Najbardziej przyciąga tu Jungfraujoch ze sloganem „Top of Europe” gdzie na wysokości 3454m n.p.m dojeżdża kolej.
Poza zatłoczonym Grindelwald i Harder Kulm, znaleźliśmy dwa piękne miejsca: jezioro Ochinensee i szczyt Schynige platte. Po Ochinensee wiosłujemy łódka. Na ten drugi powoli wspinamy się koleją zębata. Za plecami mijamy jeziora Brienz Thun i miasto między jeziorami sprytnie nazwane „Interlaken”. Ulewę przeczekaliśmy w restauracji przy strudlu z budyniem. Chmury przetarły się i ukazały się ośnieżone szczyty Eiger, Mönch, Jungfrau i mój faworyt przepięknie zielony Männlichen.
Nad całym Interlaken latały „Banany” zwane potoczenie paralotniami.
„Mamooo dalekoo jeszczeee”
Do Zermatt jechaliśmy przez Grimselpass odwiedzajac kultowy Grimsel hospiz hotel.
Na szczycie jest mglisto i temperatura spada. Liczyliśmy, że uda nam się tu napić kawy i zjeść podobnie dobry sztrucel, ale restauracja hotelowa z białymi obrusami i 4 kieliszkami nie do końca zachęcała żeby wejść tam z dziećmi.
Hania: „ Mamo Mamo tutaj w górach jest zimna deska w toalecie”
Do Zermatt a właściwie na camping w Täsch ostatniej miejscowości do której można dojechać autem przyjechaliśmy wieczorem. Pogoda była piękna i taka również była prognoza na następny dzień. Noc była zimna.
Moja ciekawość Matterhornu została zaspokojona dość szybko, ale dopiero podczas wspinaczki koleją zębata na szczyt Gornergrat 3089m n.p.m. Na szczycie za barierka znajdujemy kapelusz należący najprawdopodobniej do Azjaty. Pisało na nim „made in china” : ). Większe wrażenie jak sam majestatyczny Mattehorn 4478m n.p.m robiły długie języki lodowców Gornergletscher, Schwärzegletscher i najdłuższy Grenzgletscher. Dziewczynki dzielnie wędrowały z nami w drodze powrotnej, żeby koniec dnia spędzić na obiecywanym od rana placu zabaw. Następnego dnia pożegnaliśmy Täsch w deszczu i udaliśmy się w kierunku Bernina Pass.
„Mamooo dalekoo jeszczeee”
Podczas 5h trasy przejeżdżamy przez furka pass i dużo później przez piękną albula pass.
W Hotelu we włoskim cantonie nie mogło zabraknąć pysznej pizzy. Jak się później okazało smaczniejszej niż tej które jedliśmy we Włoszech.
Śniadanie z widokiem i small talk Basi i Hanki.
B: Spadł mi chrupek na ziemie.
H: Basia nie jedz tego! tylko psy jedzą z ziemi.
Idziemy pojeździć pociągami i na wędrówki piesze. Pierwszego dnia idziemy w kierunku języka Morteratschgletscher robiąc 6km. Drugiego dnia wędrujemy dolina Val Roseg podążając śladami liska Fixa robiąc 14km. Dziewczynki były bardzo dzielne.
Ostatnie 4 dni spędziliśmy w Pisogne nad jeziorem Iseo na rajskim campingu Eden. Było powtarzalnie, śniadanie kawa lody plaża pizza.
WN 2023