Who is your favorite singer? Hanna Montana. Ohhh it’s Classic.
No i pojawiliśmy się w Californii w budżetowej Kii Rio. Whisky In The Jar na głośnikach, zachód słońca i my na drodze do Lake Tahoe. Grube $ zainwestowane w sprzęt do uzdatniania wody, grube śpiwory, 30pack piwa, obowiązkowo ogromny sok w plastikowej butelce i puszki z jedzeniem w pakownym czarnym boxie. Warczące V8 na skrzyżowaniach, psy i dzieci na pakach pickupów, silny wiatr, zimne powietrze, ogromne drzewa i przepiękny widok na Lake Tahoe z Mt Tallac.
Do końca nie wierzyliśmy, że znajdziemy to miejsce i że gorące źródła będą działały, ale działały i to był naprawdę sztos! Siedzimy z ekipą pijąc Busch classic, dziewczyny śpiewają
Ain’t No Mountain High Enough. Po chwili pada między nimi pytanie.
Who is your favorite singer? Hanna Montana. Ohhh it’s Classic.
W okolicy Mono Lake wita nas piękny wschód słońca, tankujemy paliwo za 3,99$/galon i zaczynamy wspinać się autem do Yosemite National Park. Na wysokości Tioga Lake zaczyna padać śnieg. W Yosemite dowiadujemy się, że jednak trzeba rezerwować kampingi dużo wcześniej, niż o 13 dnia przyjazdu. Ups… Miła pani w Camp 4 odsyła nas na losowanie miejsc kempingowych w Pine Campground. Byliśmy na 35. miejscu listy rezerwowych. Mieliśmy mnóstwo szczęścia bo złapaliśmy ostatni 19 numer domalowany i doniesiony na skrawku papieru. Miejscem podzieliliśmy się z parą, która była za nami. Campgroundy są świetnie przygotowane i są naprawdę ogromne. Dzieci śpiewają w rytm piosenek skautów wędrując za Rangersami a ja odnajduję mój ulubiony baton „whatchamacallit”.
Jedziemy do Death Valley! Po drodze zahaczamy o Hot Creek Geological Site w okolicy Mammoth. Długa prosta z połatanym asfaltem a w tle góry. Z internetowej mapki
przerysowanej do notatnika szukamy gorących źródeł i trafiamy do Pulky’s pool.
Pijemy Cole i wygrzewamy się po zimnych nocach w Yosemite. W nocy docieramy w okolice Furnance Creek. Wreszcie jest ciepło a bezchmurne niebo i gwiazdy na wyciągnięcie ręki robią wrażenie.
W nocy przyjeżdżamy do Bryce Canyon Utah , na miejscu wita nas mróz i sarny na campingu. Rano szybka pobudka i zdjęcia na Sunset point… Potem klasyka gatunku wypachnieni Japońcy i Niemiaszki najeżdżający autobusami parki narodowe i my jedzący śniadanie na piknic table. Ja w t shircie w którym chodziłem już kilka dni, podsmażam salami z serem cheddar. Do tego chleb tostowy i Bulls’s-Eye B.B.Q. Sauce Carolina style.
Schodzimy do kanionu i obserwujemy te monstrualne bloki. Ostatnie zdjęcia na Amphiteatr Point i jedziemy do Zion. Dobry wieczór Pani Ranger w Zion, chcemy miejsce na campingu. Nie ma, jest tylko dla RV, ale drożej. To nie chcemy, dziękujemy. Postanawiamy spać w aucie na parkingu przed campingiem. Po godzinie przyjeżdża pan Policjant Ranger w terenowym aucie. Świeci latarą w auto i mówi nie ma spania. Na mapie pokazuje miejsce oddalone 30mil od Visitors center, gdzie jest dziki camping. Dzięki panie Ranger!
Rano wchodzimy na Angel’s Landing. Soczysta zieleń drzew, czerwień skał, błękit nieba i białe chmury. Jest bardzo wysoko . Widok przepiękny! Kolejna nocka na gypsy campingu.
Page Arizona i Antelope Canyon.
Po drodze zatrzymujemy się w punkcie informacyjnym, żeby dowiedzieć się jak dostać się na The Wave. Pani w kolejne przede mną kupuje książkę pobierając autograf od pana za kasą.
Zdziwiona mówi do mnie, wiecie kim jest ten Gościu ? On znalazł dinozaura nie chcecie jego autografu? Docieramy do Antelope Canyon. Poproszę Photo tour, niestety potrzeba jednego dnia na załatwienie akredytacji. Jest pan w ogóle profesjonalnym fotografem, Gdzie pan pracuje? WNmagazine odpowiadam bez namysłu. Pan chyba nie znał. No nic trudno wykupiłem photo tour w innej budce z wycieczkami.
Lecimy na HorseShoe Bend odwiedzając przed tym Taco Bell. Poproszę duży zestaw.
Jak się pan nazywa Wojtek, yyy could you spell it ? So call me W [doubleu] yyy could you spell it. ?!?
Chcę obudzić się na dzikim zachodzie! Jedziemy do Monument Valley. Najlepszy wschód słońca jaki widziałem !
Docieramy nad Grand Canyon, kempingi pełne. Później do Joshua NP, kempingi pełne. Jedziemy na wybrzeże, kampingi pełne. Powrót do cywilizacji to zdecydowanie nie było to czego chcieliśmy.
Ocean side, LA, Big Sur, Moro Bay i Santa Cruz robi na nas ogromne wrażenie. W Yosemitee para z Nowej Zelandii, z którą szerowalismy campground powiedziała, że koniecznie mamy jechać do Bob Pine Ground w SC. Recepcja u 90 latki w amerykańskiej kuchni, reszta $ za kamping wydana z pod ceraty. Mistrz ! Próbuje swoich sił na desce na spocie koło latarni. Nasz trip dobiega końca, sprzedaję deske i jedziemy do Half moon bay zobaczyć miejsce gdzie tworzą się jedne z większych fal świata Maverics.
Szopy pracze wyjadają ciastka w aucie.
Ostatni dzień spędzamy w San Francisco, to drugie miasto po Santa Cruz, które podobało nam się na maksa. Lecimy do Polski z torbą pełną Whatcha ma Call it i innych ultrasłodkich przysmaków z USA!